piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 14

Po przeczytaniu wiadomości ruszyliśmy do chatki naszego gajowego z nadzieją iż otrzymamy od niego pozytywną wiadomość dotyczącą Hardodzioba. Bardzo polubiłam te zwierzę i poczułam z nim dziwną więź mimo krótkiego obcowania z nim.Gdy doszliśmy na błonia ujrzałam pół olbrzyma stojącego po kolana w wodzie.Chłopaki i Hermiona najwyraźniej go nie zauważyli i ruszyli w stronę chatki lub chcieli zostawić go na chwilę samego lecz ja zdecydowałam się iść do niego.Szłam powoli.Kiedy byłam blisko czekałam na jego reakcję , ale Hagrid rzucał kamieniami w jezioro tworząc z nich kaczki. Postanowiłam zacząć z nim rozmowę.
-Hagridzie -zaczęłam spokojnie
-Witaj Elizabeth, sama jesteś?
-Nie... chłopaki z Hermiona czekają w chatce .
-Chodźmy do nich. Nie będziemy tu tak stać.
Ruszyłam z gajowym do jego chatki. Zastali tam 5 kubków z herbatą
-Hagridzie i jak przeszła apelacja i Hardodzioba ? - zapytałam z nadzieją
-Najpierw szanowna komisja paplala po co się zebraliśmy , później powiedziałem , ze Hardodziob to łagodne zwierzę i nikogo by nie skrzywdził , ale wiecie co powiedział ?
Powiedział , że Hardodziob to krwiożercza bestia , która zabije każdego na swojej drodze.
Od razu po wypowiedzeniu tych słów wiedziałam iż zwierzę mojego przyjaciela zostanie stracone choć wolałam nie wypowiadać tych słów. Ogarnął mnie wielki wewnętrzny smutek.
Hagrid przez łzy powiedział iż Hardodziob zostanie stracony. Na przesłuchaniu nie podano daty.Od razu oczy zaszły mi łzami. Szkoda mi było tego zwierzęcia.
-Na prawdę nie da się nic zrobić ? Uwolnić ?
-Gdybym go uwolnił od razu by wiedziano, że to ja. Nie chce by Dumbeldore miał problemy przez to i nie chce wracać do Azkabanu.
Z opowiadań chłopaków dowiedziałam się iż pół olbrzym w pierwszej klasie przebywał przez krótki okres w magicznym więzieniu. Bardzo chciałam wolności Hardodzioba ,ale też nie chciałam ściągać kłopotów na dyrektora i mojego przyjaciela. Każdy pomysł , którzy przychodził mi do głowy był do niczego. Nawet nie zorientowałam się , że przez całe spotkanie i gajowego zeszło mi na rozmyślaniu i przez to nic nie powiedziałam ani słowa lecz moim znajomym nie za bardzo to przeszkadzało. W takiej ciszy i w dodatku kryjąc się pod peleryna mojego przyjaciela doszliśmy do wierzy Gryffindoru. Razem z Hemiona pożegnaliśmy chłopców i udaliśmy się do własnych dormitoria. Miedziano włosa puściła mnie w kolejce do kąpieli. Gdy tylko wykonałam wieczorno-nocą toaletę. Udałam się do łóżka życząc dobrej nocy przyjaciółce.
Mimo zmęczenia nie mogłam usnąć. Postanowiłam wyciągnąć mapę , ubrać buty i pochodzić w nocy po zamku.Tak też zrobiłam. Chodziłam po zamku tyle czasu dopóki nie zachciało mi się spać. Do łóżka wróciłam około 4 godziny.Gdy tylko się położyłam od razu zasnęłam.
Czas leciał nieubłaganie. Nim się obejrzałam była już zima. Zima i święta , które były za kilka dni i , które chyba spędzę w zamku.
Malfoy dalej uprzykrzał nam życie , ale kto powiedział , że my nie odpłacamy się pięknym za nadobne ? Nasza 4 stała się świetną i zgraną grupą. Pisałam często z Haną i opowiadałam nam nasze zwariowane czyny i relacje z przyjaciółmi.Odpisała mi iż staję się jak mama gdy ona chodziła do szkoły.Zachciałam przyjechać do niej na święta i posłuchać opowieści przekazanych przez moją matkę jak i tych , które Hana sama widziała , ale nie chciało mi się opuszczać zamku. Nie samego zamku co przyjaciół.Dlatego wpadłam na pomysł na , który musiałaby się zgodzić ciocia więc napisałam do niej listy z propozycją.Wiedziałam , że Hermiona ma swoje plany na święta
Zeszliśmy w czwórkę na śniadanie.Mieliśmy jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć.Oczekiwałam sowiej poczty , po której nie było śladu. Skończyłam już jeść , miałam już wstawać gdy zauważyłam mojego ukochanego Shiro. Wyciągnęłam rękę, a ptak na niej wylądował. Zabrałam wiadomość dając ptaku smakołyk , a ten zabierając wyleciał z sali.
Otwierając wiadomość i czytając ją uśmiechnęła się z jej treści.
Doszłam do przyjaciół i razem z nimi udałam się na transmutacje. Lekcja była nudna choć zarobiliśmy 15 punktów dla Gryfffindoru. Gdy zabrzmiał dzwon poprosiłam chłopaków by na mnie poczekalni.
Podeszłam do opiekunki informując ją o nich planach. Zgodziła się choć na początku nie za bardzo. Dopiero po chwili uległa moim namową.
W dobrym humorze opuściłam sale.
Podchodząc do Ronalda i Harrego oraz Hermiony oznajmiłam :
-Mała zmiana planów chłopaki! Dumbeldore powinien mi dziękować , że dbam o ten zamek jak i nauczycieli tak bardzo. 
-Do rzeczy El ,bo na Merlina nie rozumiemy o co Ci chodzi.
-Och Wy nic jak zwykle nie rozumiecie! Już wam wszystko tłumacze.
-Za kilka dni są święta tak ? Rozmawiała teraz z McGonnagall i wypisałam was z listy. Innymi słowy nie zostajecie w zamku na Boże Narodzenie.
-Co?Dlaczego to zrobiłaś?!- wkurzył się Harry.
-Dlatego mój drogi przyjacielu iż nie pozwolę wam się samym beze mnie szwendać po zamku i wpadać w kłopoty. Innym powodem będzie to ,że samej w domu będzie się mi budzić , więc poprosiłam Hane czy nie możecie również się pojawić ze mną na święta.
Harry lekko się zdziwił moja odpowiedzią. Marudził jak to on przez resztę dnia , ale za bardzo się tym nie przejmowałam. Za to Ron wyraźnie się cieszył z mojego pomysłu. 
Od tego są przyjaciele. By spędzać razem najlepsze chwilę i nie porzucić w tej najgorszych.
Byłam pewna ,że to ta trójka jest moimi najlepszymi przyjaciółmi tylko nie byłam pewna ich reakcji na to , że ich najlepszą przyjaciółką jest córka mordercy. Zbiega z Azkabanu. Syriusza Blacka.

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 13

Po lekcji obrony przed czarną magią wracaliśmy razem do pokoju wspólnego.Szłam pogrążona w swoich myślach.Byłam lekko zaskoczona boginem profesora oraz Harrego ,ale nie komentowałam tego głośno ,choć moje widmo też mnie zaskoczyło.Wielki pies.Jak z mojego snu. Powoli nie wiedziałam co p tym wszystkim już myśleć.Postanowiłam się skupić na rzeczach przyjemniejszych takich jak quiddichth. Dziś był nabór do drużyny.Z tego co opowiadali chłopaki to brak im ścigającej.Talent do gry odziedziczyłam po rodzicach ,którzy również byli w drużynie. Trenowałam z mamą już od dziecka więc powinnam się dostać bez problemu.15 minut przed rozpoczęciem naborów poszłam przebrać się w wygodne ciuchy ,zabrałam swojego nimbusa 2001 ,a następnie udałam się spacerkiem na boisko.Idąc zobaczyłam Freda oraz Greorga. Podbiegłam do nich i z uśmiechem ich przywitałam .Chłopcy zaczęli mówić o produktach Weasley'ów. Mieli ciekawe pomysły .Na boisku się rozdzieliliśmy , oni zajęli swoje miejsca , a ja stanęłam z trochę duża grupą osób , które jak ja chciały zostać ścigającymi.Poszło nawet dosyć szybko.Zostałam ścigającą tak samo jak Angelina Jonson oraz Katte Bell ,szukającym pozostał Harry ,obrońca -kapitan Oliver , a pałkarzami bliźniacy. W takim składzie przeprowadzony został nasz pierwszy trening.Poszło nam bardzo dobrze. Perfekcyjnie współgrałyśmy z dziewczynami z czego byłyśmy zadowolone. Po ciężkim treningu ,zostawiłam swoją miotłę w składziku , a następnie ruszyłam w swoim tempie do zamku. Po kilkunastu minutach byłam już przed obrazem Grubej damy ,która nic z tego nie robiła iż ktoś stał i śpiewała .Raczej chyba wyła.
-Fortuna Major .-powiedziałam spokojnie.
-Fortuna Major -powtórzyłam bardziej zdenerwowana. Na moje szczęście zbliżał sie ktoś z gryffindoru.
-Zwariowała i nie chce wpuszczać - jęłam zdenerwowana .
-Fortuna Major -powtórzył gryfon. Dopiero wtedy była łaskawa nas wpuścić . Podziękowałam mu i poszłam na górę wziąć kąpiel po wysiłku.Po gorącej kąpieli zeszłam na dół pogadać z przyjaciółmi przed odrabianiem lekcji i przed astronomią.Zastałam w pokoju wielkie poruszenie .Dużo osób stało przy tablicy ogłoszeń.Jedyne co usłyszałam to Hogsmeade. Przy kominku siedział Harry i grał z Ronem w magiczne szachy.Podeszłam od razu do nich i się przywitałam.
-Ej wytłumaczycie mi co to Hogsmeade ? I czemu ludzie są poruszeni tym ?-spytałam.
-Serio nie wiesz co to Hogsmeade ?-spytał się zaskoczony rudzielec.
-Jak byś nie zapomniał wychowałam się we Francji i tylko uczyłam się języka angielskiego ,a o Hogwarcie ,zwyczajach i miasteczkach nie mam zielonego pojęcia -odparłam.
-Hogsmeade to całkowicie czarodziejskie miasteczko .Jest tam dużo sklepów.Najbardziej popularnym miastem jest pub pod Trzema Miotłami i Miodowe Królestwo.Mogą tam chodzić tylko osoby od 3 klasy wzwyż oraz z popisanym formularzem.-odpowiedział mi krótko i na temat Harry.
-To co idziecie ?Jest w przyszły piątek .
-Tak ! Planujemy odpowiedzieć jeszcze wrzeszczącą chatę z Hermiona .
-Wrzeszczącą chatę ?-znów spytałam
-Najbardziej nawiedzony dom w Wielkiej Brytanii -tym razem odpowiedział Ron.
-A ty Harry ? Też się wybierasz ?
Przez chwilę nie odpowiadał i wpatrywał się w jeden punkt na szachownicy.
-Nie mogę .Nie mam podpisanego zezwolenia .Moje wujostwo nie podpisało mi go.
-Przykro mi .Nie da się nic z tym zrobić ?-spytałam z nadzieją .
-Niestety.-odpowiedział.
-Bez obrazy ,ale wujostwo Harrego to najgorsi mugole na świecie.Rok temu z braćmi się o tym przekonaliśmy.
Ron opowiedział mi w skrócie historię o ucieczce z domu i o Fordzie Anglii.
Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Rozegraliśmy jeszcze wspólną partię szachów.Harry przeciwko mnie . Oczywiście Ron czasem mi pomagał ,ale i tak brunet wygrał ze mną . I tak miną nam czas oczekiwania na astronomię. Hermiona zjawiła sie 15 minut przed tym jak zaczęliśmy się zbierać na lekcję . Na tej lekcji mało co nie usnęłam .Byłam zmęczona po naborze i treningu quiddichtha .Na szczęście przy szkicowaniu mapy nieba pomagała mi trochę Hermiona .Rozumiała moje zmęczenie .Lekcja szybko się skończyła , a ja przebrałam się w piżamę nawet się nie myjąc poszłam spać.Śniła mi się mama i Syriusz .Raczej było to wspomnie z dzieciństwa. Mama była szczęśliwa jak nigdy ,patrzyła na tatę z wielką miłością on zresztą też. Mówili coś do mnie tylko nie mogłam wyłapać co.Raczej chyba nie chciałam .Byłam skupiona na obserwowaniu mamy oraz taty. Wyglądali na najszczęśliwszych na świecie.Bardzo żałuje ,że nie mogłam ich tak oglądać. Muszę zapytać Hany czy nie posiada zdjęć rodziców gdy byli tak szczęśliwi. W domu posiadam tylko kilka ,które spoczywają w kufrze. I to za czasów szkolnych. Z tego co pamiętam to zadawali się z profesorem Lupinem , pyzatym chłopcem oraz z tego co skojarzyłam to i z rodzicami Pottera. Sen szybko się skończył , a ja obudziłam się po 9 wypoczęta jak nigdy. Wykorzystując weekend postanowiłam odwiedzić Hagrida . Z tego co pamiętam niebawem ma przesłuchanie w spawie Hardodzioba. Jestem ciekawa wynikiem tej sprawy. Gdy ujrzałam Hermione ,Harrego oraz Rona. Udaliśmy na razem na śniadanie.
-Cześć ! Wybralibyście się ze mną do Hagrida ?- spytałam.
- Czeka go rozprawa w sprawie Hardodzioba czyż nie ? -spytała Hermiona.
-Tak jestem ciekaw wyniku , choć obawiam się go strasznie bo w końcu to Malfoy go pozwał .-skomentował brunet w okularach.
-Ta .Dzięki. Dodajesz mi nadziej na pozytywny wynik tej sprawy -dodałam z lekką ironią .
Gdy doszliśmy w końcu do Wielkiej Sali zajęliśmy swoje ulubione miejsca przy stole. Ja wolałam siedzieć cicho i nie zwracać większej uwagi na ludzi. Gdy byłam w połowie posiłku pojawiła się sowia poczta. Oczywiście pojawiła się Shiro z prorokiem i jakiś nieznany mi puchacz. Zapłaciłam Shiro i wzięłam list od puchacza. Od razu w oczy rzuciło mi się trochę niezgrabne pismo. Po przeczytaniu wiadomości przekazałam przyjaciołom:
-Nasz przyjaciel gajowy zaprasza nas do siebie na herbatkę.-powiedziałam.-Oczywiście, że przyjdziemy !- zawołała Hermiona. Wyjęłam z torby pióro i atrament. Napisałam odpowiedź ,a sowa wyleciała z pomieszczenia. Super dzień się ledwo nie zaczął , a ja miałam wrażenie iż stanie się coś dziwnego .

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 12

Spałam wyjątkowo dobrze.Rano obudziła mnie jedna z moich wspólpkatorek.Wziełam potrzebne rzeczy po czym udałam się do wolnej łazienki .Po wykonaniu wszystkich porannych czynności ubrałam się w szaty i udałam się do pokoju wspólnego. Po przywitaniu się z chłopakami udaliśmy się na śniadanie do Wielkiej Sali.Podczas posiłku romawialiśmy jak zwykle o quiddichthu oraz o rzeczach zwiazanych z nauką gdy nagle zjawiła sie poranna sowia poczta.Zobaczyłam moja Shiro ,która rzucała się w oczy.Sowa podleciała do mnie z prorokiem codzienym na ,który złożyłam prenumerate zapłaciwszy spojrzałam iż ma jeszcze dla mnie list. Obebrałam go i dałam ptakowi kawałek tosta , a następnie odleciała. Najpierw zabrałam się za list.Był on od Hany.
Kochana Elizabeth ! 
Jak tam w Hogwarcie ? Jest taki jak z opowiadań moich i Dor ? Ten zamek skrywa wiele tajemnic ! Pamiętaj o tym.Nawet nam nie udało się odkryć wszystkich tajemnic .Mam nadzieje ,że bardzo Ci się tam podoba i znalazłaś przyjaciół .Czekam na odpowiedź .
Pozdrawiam
Hana 
Przeczytałam list z uśmiechem na twarzy.Postanowiłam jej odpisać po lekcjach. Wziełam się za gazetę. Na pierwszej stronie byly jak zwyklę coraz to nowsze fakty o tacie .Czytałam i wpatrywałam się w jego twarz.Twarz szaleńca .

Podczas przeglądania zdjęć ze szkoły stwierdziłam iż jestem podbna do ojca.Mamy ten sam kolor włosów ,oczy oraz podobne rysy twarzy.Przejrzałam gazetę i powróciłam do posiłku.Gdy skończyliśmy udaliśmy się na lekcję.Pierwszą okazały się eliksiry.Jestem ciekawa humoru naszego kochanego profesora oraz wyrazu twarzy gdy zobaczy wypracowania Rona i Harrego.
-Chłopcy ! Jak myślicie co zrobi Snape gdy zobaczy wasze wypracowania ?-spytałam
-Sądzę iż padnie na zawał.Nigdy nie dostał naszych wypracowań na takim poziomie -dodał brunet z uśmiechem.
-A wiecie ,że to nie by było takie złe ? -zapytałam , a cała nasza czwórka wybuchła śmiechem.
Profesor nie miał zbyt dobrego humoru.Było czuć od niego trochę łajnem.Gdy tylko przechodził koło mnie uśmiechnęłam się łobuzersko na wspomnienie o niespodziance do Harrego.On również zachichotał jak domyślił się o co mi chodziło.Na nasze szczęście nietoperz tego nie widział .
-A teraz wyciągnijcie swoje marne wypociny.No jazda nie mam całego dnia.  Gdy tylko nasze eseje były an ławkach ,a Snape machnął różdżką i wszystkie wypracowania znalazły się na jego biurku.
-Macie wykonać eliksiru wiggenowy ,a potrzebne ingerencje macie na tablicy.Gdy machnął różdżką ,a napisy pojawiły się na tablicy.
-Gdy wy będziecie przygotowywać eliksir , ja zajmę się sprawdzaniem waszych esejów.
Przygotowywałam eliksir zgodnie z instrukcjami , choć nie dokońca .Eliksiry były jak gotowanie .Czasem należy  dodawać własne składniki , choć trzeba znać zastosowanie każdego składnika oraz nie można przesadzać .W czasie gdy nietoperz nie patrzył oraz gdy mój eliksir nie wymagał uwagi pomagałam trochę Harremu. Podczas mieszania w swoim kociołku spojrzałam w stronę nauczyciela, a jego twarz wyrażała zdumienie.Zachichotałam cicho i wróciłam do eliksiru. Czas się powoli kończył , a eliksir miał idealna zieloną barwę.Przelałam swój eliksir do próbówki,zakorkowałam i oddałam szanownemu nietoperzowi.Rozejrzałam się po sali i stwierdziłam ,że wiele osób też skończyło swoją prace.Nawet Harremu i Ronowi się jakoś udało.Z tego co zaobserwowałam Snape obserwował mnie przez cała lekcje.Lekcje się skończyły , a my udaliśmy się na wróżbiarstwo. Profesor Trelawney dość dziwną osobą.Co lekcje przepowiadała komuś choroby lub śmierć.Niestety to padło na mnie .
-Moja droga-zwróciła się do mnie .
-To czego się tak boisz , a jednocześnie z czy chciała byś się zetknąć zdarzy się 27 października.
-Ah...to cudownie ?
To czego się boje , a jednocześnie z czym chciałabym się zetknąć ? Serio ? Resztę lekcji przespałam .Obudził mnie Ron 5 minut przed końcem lekcji , za co spojrzałam na niego wzrokiem ,którego przestraszył by się sam Voldemort , a on głupkowato się uśmiechną.Uratował go dzwon .Na historii magii zdecydowałam się napisać list do Hany.Opowiedziałam jej krótko o podróży do szkoły oraz trochę o niej samej ,o Snape ,o Weasleyach i Harym oraz Hemionie.Lekcja ta nie była taka zła. Gdy zadzwonił dzwon udałam się szybko do sowiarni wysłać list. Gdy byłam już na miejscu ,odnalazłam szybko moją sowę i wyciągnęłam rękę , a ta znalazła sie szybko na niej .Zamocowałam list i powiedziałam :
-To do Hany , a ta od razu odleciała.Szłam na resztę obiadu ,gdy po drodzę spotkałam profesora Lupina.
-Dzień Dobry profesorze .-przywitałam się grzecznie.
-A to ty Elizabeth ,dzień dobry.Co się stało,że nie jesteś na obiedzie ?-zapytał
-Byłam w sowiarni by wysłac list do mojej cioci ,która się mną teraz opiekuje od kiedy mieszkam w Angli.
-Dorcas Meadowes musiała być twoją ciotką. Prawda ?Byłen z nią na tym samym roku w Gryffindorze ,ale dobre 13 lat temu słuch po niej zaginł.Wiesz może co u niej ?-zapytał
-Dorcas była moją mamą i od urodzenia mieszkaliśmy we Francji w malowniczym miasteczku . w Douai.Mama zmarła w lipcu.
-Co? To nie możliwe !Bardzo mi przykro z tego powodu. Dorcas była moją przyjaciółką.Mam nadzieję ,że jakoś sie trzymasz.Gdybyś czegoś potrzebowała ...
-Dziękuję ,że się pan o to pyta .Jakoś się trzymam.Mam wspaniałych przyjaciół,którzy nie daja mi myśleć o stracie .Gdy znajdę się w potrzebie będę pamiętać o panu ,ale to działa w dwie strony.-dodałam i lekko się uśmiechnęłam .
Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali , profero sierował się do stołu nauczycielskiego  , a ja do stołu Gryffindoru. Wyszukałam wzorkiem znajomych , po czym się do nich skierowałam.
-Co tam ?Pewnie tęsknilścieza mną ? -zapytałam uśmiechając sie przy tym .
-Za tobą ? Nigdy ! -skwitował Harry uśmiechając się.
-Tak wgl to gdzie byłaś ?
-Skorzystałam z przerwy obiadowej i skoczyłam szybko do sowiarni wysłać list do Hany-odpowiedziałam nakładając sobie przy ty sałatki.
Po posiłku udaliśmy się w stronę pokoju wspólnego gryfonów by przygotowywać się do dalszych lekcji .Następna była obrona przed czarna magią.Po dzwonku gdy weszliśmy do klasy na jej środku stała szafa.Profesor Lupin zarządził dziś lekcję praktyczną.Ustawiliśmy się na środku.Oczywiście kątem oka zauważyłam Malfoya z jego ignorancja wypisaną automatycznie na twarzy.Zdziwiłam się jego obecności .Przecież był tak bardzo ciężko chory .Skupiłam się na lekcji.
-Ciekawe .Prawda.-zapytał profesor ,który przechadzał sie po sali.
-Czy ktoś z was może już wie co się kryje w szafie ?-kontunował czarodziej.
-To na pewno jest bogin-odpowiedział znajomy Harrego oraz Rona.
-Bardzo dobre panie Thomas.
-A teraz może powie mi ktoś jak wygląda bogin ?
-Nie wiadomo-odpowiedziała Hermiona , która pojawiła się z nikąd.Poraz kolejny w ciągu kilku chwil ,choć nie tylko ja zauważyłam jej nagłe pojawienie się na lekcji.Ron również .
-Bogin to widmo.Przybiera postać czegoś czego ktoś w danej chwili się boi.-kontynuowała moja współlokatorka.
-Dlatego jest taki ...
-Przerażający -skończył za nią Remus.
-Na szczęście istnieje bardzo proste zaklęcie obezwładniające .
Przećwiczyliśmy je razem ,bez różdżek.Podczas ćwiczeń zdarzyło mi się usłyszeć marudzenie młodego arystokraty.Z tego powodu prychnęłam niczym kotka.
-Same zaklęcie nie wystarczy ,bogina tak na prawdę może wykończyć ... śmiech.Wystarczy ,że wyobrazimy sobie coś śmiesznego.
-Nevile ?Możesz tu podejść ?
Chłopak podszedł nie chętnie.
-Co Cię najbardziej przeraża?-spytał Lupin.
-P-profesor S-Snape -wymramrotał.Po sali rozległ się śmiech.Profesor Lupin powiedział coś cicho pod nosem .Udało mi się to usłyszeć i brzmiało to jak :Ta ,nie tylko Ciebię.Rzuciłam mężczyźnie spojrzenie pełne zdziwienia,ale ten tego nie zauważył i wytłumaczył zadanie Nevile.Gdy skończył , ten stanął przed szafą ,a Remus machnął różdżką.Zastanawiało mnie co wyobrazi sobię Nevile gdy nagle z szafy wyszedł Snape. Szedł pewnym krokiemc.Wyglądał jak ogryginał. Chłopak stał kilka chwil ,kiedy wskazał na różdżką i wykrzyknął :
-Riddiculus !
Nasz nietoperz zamiast posiadać swoją standardową czarną szatę to posiadał zielony kombinezon babcijny ,szal z lisa ,na głowie chyba kapelusz z orła i na dodatek czerwoną torebkę z rodem z mugolskiej bajki -teletubisiów.Gdy tylko go ujrzeliśmy cała sala wybuchła śmiechem .Nawet nas drogi profesor się zaśmiał .
Naszym zadaniem było zmierzać się z własnym boginem.Dla lepszej atmosfery nauczyciel puścił ze starego gramofonu zabana muzykę.Rozpoczeła się walka o to kto pierwszy.Ślizgoni jak zwykle się przepychali ,choć nic im to nie dało.Pierwszy był Ron.Jego widmem był pająk.Zrobił przerażoną mine ,ale poradzil sobie z nim dołańczając mu wrotki .Dzięki temu owad nie był już taki przerażający.Kolejną osoba była Parvati.Poradziła sobie z wielkin wężem zamieniając go w klauna zabawke.Byłam kolejną osobą.Stałam przed nim nie wiedząc czego się boje.Klaun przemieniał się w mój bogin.Wielką niewiadomą było co zobacze.Po chwili oczekiwania ujrzałam wielkiego ,czarnego psa , z wielkimi zębami.Można by stwierdić iż był to wilk.Stałam i nie wiedziałam co robić ,a zwierzę zbliżało się w moją stronę.Wziełam się w garść i wykrzykłam zaklęcie , a pies zamienił się w małego puchatego szczeniaka ,który zaczął gonić swój ogon.Zaczełam się śmiać jak kilka innych osób.Skierowałam się w stronę końca sali przybijając piątkę z Ronem oraz Harrym,który był następny.Zdawało mi się ,że profesor patrzył dziwnie na mnie gdy zobaczył mojego bogina.Pottet stał przed szczeniakiem z oczekiwaniem na własne widmo.Myślałam iż jego boginem będzie Voldemort lecz nie tylko ja się przeliczyłam jak zobaczyliśmy dementora.Niestety nie dane było mu się z nim zmierzyć , ponieważ do akcj wszedł Lupin.Stanął z jabłkiem w ręku przed strażnikiem , a po chwili pojawił się księżyc w pełni ,który stał się balonikiem z ,którego uszło powietrzę i zamknięto go w szafie.Nauczyciel przeprosił i zarządził koniec lekcji ,z czego dużo osób nie było zadowolonę .Wziełam torbę i wyszłam z sali żegnając profesora i rzucając mu pełne zdziwienia spojrzenie.


===================================
Napisałam .Dużo się męczyłam nad lekcją z Remusem .Mam nadzieję iż  was nie zanudziłam :) Czekam na komentarze.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 11

Śniło mi się ,że spacerowałam po błoniach i z lasu wyszedł czarny duży pies .Myślałam ,że mnie zaatakuje ,ale on tylko usiadł i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.Był cały czarny oraz wygladał na nie zadnbanego.

W pewnym momencie pojawił się szczur .Był zwierzakiem Rona jeśli się nie mylę.Gdy zobaczył go pies od razu najerzył się , zaczął warczeć , a nastepnie biegł w jego stronę .Szczur uciekał w strone bijącej wierzby. Udało mu się uciec , a pies zniknął w zakazanym lesie.Mój sen się na tym skończył ponieważ zostałam podle obudzona przez Hermione ,która strasznie marudziła ,że nie zdażymy na lekcję.Niechętnie wstałam .Mimo któtkiej drzemki w dniu poprzednim byłam zmęczona jakbym wogóle nie poszła spać.Gdy wykonałam wszystkie podstawowe poranne czynności ruszyłam na dół do pokoju wspólnego .Spotkałam tam Rona ,Hermione oraz Harrego.Ucieszyłam się ,że poczekali na mnie i nie musze iśc sama na śniadanie.Uśmiechnełam sie donnich szeroko ,a oni odwzajemnili teb gest ,a następnie kierowaliśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie.Gdy byliśmy już na miejscu zapytałam :
-Jakie mam dziś lekcje ?
-2 godziny Obrony przed czarna magią ,zielarstwo ,przerwe na obiad ,później wróżbiarstwo -odpowiedział mi Harry
-Nawet znośnie się zapowiada.
-Jak obstawiacie ? Jakim nauczycielem sie okaże profesor Lupin ?-spytałam
-Na pierwszy rzut oka wydaję się być okej ,a po za tym zna się na OPCM w przeciwieństwie do naszych poprzednich nauczycieli -odpowiedziała Hermiona.
-Skąd wiesz czy zna sie na rzeczy czy nie ?
Hermiona razem z Ronem opowiedzieli mi co zaszło w pociągu , za to Harry siedział ze smętną miną wogóle nie pasujacą do niego.Opowiedziałam im też moją wersję , o nojej nie poradności z kurferm ,pomocy rudzielca ,podróży razem z chłopakami oraz o dementorze i moim patronusie.Harremu poprawiła się trochę mina gdy wspomniałam bliźniakach i o patronusie .Dziewczyna była bardzo zdziwiona miomi umiejętnościami .Opowiedziałam jej po króce o mojej nauce w szkole i na douczaniu sie zaklęć obronnych w domu przez mamę.Gdy skończyłam opowieść akurat zabrzmiał dzwon informujacy o lekcjach zaczynających się za 10 minut.Skońc zyłam do dormitorium oczywiście skrótem by sie spakować i ruszyłam również skrótem do sali gdzie przed którą czekali już uczniowie oczekująch pierwsze lekcję w tym dniu.Drzwi od sali sie otworzył ,a wszyscy weszli do środka.Lekcje profesora Lupina były bardzo interesujące , a co ważniejsze był miły dla gryfonów.Zdarzyło mi się nawrt kilka razy odpowiedzieć i zyskać 20 punktów dla domu.Dwie godziny minrły bardzo szybko.Przeszliśmy do szklarni .Nie lubiłam za bardzo zielelarstwo dlatego usiadłam między Ronem , a Harrym .Te 2 osoby doatarczyłyby mi rozrywkę jakbym zaczeła się nudzić na lekcji .Hermionia zdobyła jak zwyklę punkty dla naszego domu , a ja siedziałam i myślałam o piątkowych sprawdzianach do drużyny quiddichth'a.Na szczęście profesor Sprout nie zauważyła ,że nie uważam na lekcji.Ucieszyłam się z dzwonu informujacym o przerwie obiadowej .Szybko spakowałam swoje rzeczy i zaczekałam na resztę na zewnątrz aby udać się na obiad.Po drodzę wpadłam na pomysł wyczarowania mojego patronusa by przyjrzeć się mu lepiej .Mgła wydostała się z mojej różdżki ,a z niej utworzył się pies.Obrońca popatrzył na mnie , a następnie zupełnie zachował sie jak szczeniak i zrobił pięć kółek próbując złapać swój ogon po czym zniknął .Wscyscy czworo patrzyliśmy się na siebie na zmianę po czym wybuchliśmy śmiechem.Harry jakoś dziwnie się zachowywał gdy zobaczył mojego patronusa .Wyglądał na lekko zasmuconego i zasyślonego ,a jego śmiech wydał sie troche wymuszony.Nie wnikałam o co mu chodziło .Postanowiłam porozmawiać z nim później.Oczywiście nie oczekiwałam ,że powie co go trapiło , w końcu krótko sie znamy .Do zamku doszliśmy dosyć szybko. Obiad nam minął na rozmowach ,główie o nauczycielach w szkole ,ich przygodach ,quiddichthu oraz mojej szkole i mamie.Na razie nie mówiłam o Syriuszu. Z tym tematem postanowiłam trochę poczekać .Na początku miałam wtajemniczyć Harrego później Hermionę , na końcu Rona.Potterowi podczas obiadu ewidętnue poprawił się humor.Przerwa obiadowa się kończyła i musieliśmy udać sie na do wieży północnej.Nasza nauczycielka nie była zbyt normalna , a w klasie było duszno oraz śmierdziało kadzidłem. Siadłam razem z chłopakami.Gdy nauczycielka nie patrzyła pożyczyłam od bruneta Proroka Codziennego by zwalczyć nudę .Oczywiście wiekszość wiadomości o nim było wyssane z palca na  co zaragowałam prychnięciem co nie uszło uwadze chłopakon .Udało mi się ich zbyć porażką Armat z Chudley.Wróżbiarstwo było nudne ,profesor przepowiadała komuś co chwilę śmierć.Zwykle padało na mnię lub Harrego.Lekcje na szczęście już się skończyły.Udaliśmy się do salonu , a następnie udaliśmy się cieszyć pięknym dniem na błoniach.Siedzieliśmy pod dębem tuż przy jeziorze rozmawiając o wszystkim i o niczym .Kątem oka zdarzało mi się przyłapać bruneta na tym ,że zerkał na mnir.Później postanowiliśmy odwiedzić Hagrida.Nasz przyjaciel poczęstował nas swoją sławną krajanką i herbatą .Czas minął nas bardzo szybko ,że musieliśmy wracać do zamku.W czasie gdy wracaliśmy czułam ,że ktoś nas obserwuje ,ale nikogo nie było oprócz nas.W lesie widziałam tylko parę żółtych oczu.Stwierdziłam ,że to tylko zwierzę więc nie za bardzo się tym przejełam .Mieliśmy jeszcze do zrobienia esej zadany przez Snape na temat skutków ubocznych stosowania eliksiru dekompresyjnego.Był to bardzo łatwy temat na esej więc dosyć szbko się z tym uwinełam lecz nie chłopcy.Gdy ja już skończyłam oni mieli zaledwie kilka zdań i nie wygladało ,żeby wykrzesali coś z siebię wiecej .Prosili Hermione lecz nie chciała im zbyt pomóc ,a dla nich pomoc oznaczała napisz to za nas .Gdy Hermiona poszła już odezwałam się.
-To ja chłopcy ? Potrzebujecie pomocy ?-spytałam
-Serio? Pomogłabyś nam to napisać ?
-Jasne czemu nie .Jak tego nie napiszecie dostaniecie trolle lub gorzej ,a nietoperz jeszcze bardziej się uwzie na gryfindor .Po za tym trochę szkoda się mi was zrobiło .Podyktowałam chłopcom , oczywiście każdemu z osobna by nietoperz nie czepisł się , że moją podobnie.Gdy skończyliśny odezwałam się :
-Z resztą Snape otrzymał już swoją nagrodę niespodziankę ode mnie .
-Jak to nagrodę niespodziankę ?-spytał się rudzielec.
Opowiedziałam im co się wczoraj w nocy zdarzyło ,pominełam fakt o mapie.
-Jak ci się udało umnkąć przed wszystkimi nauczycielami ?
-Miałam fart -odpowiedziałam po czym porzegnałam się z chłopcami i poszłam do dormitorium ,spokojnie wziać kąpiel i iśc spać.
===================================
Rozdział wyszedł długi i nawet szybko ponieważ nie miał zbytnio nic do roboty .Mam nadzieję ,że wam się spodoba ;)

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 10

Obawiałam się konsekwencji jakie mogą wyniknąć z postępku Malfoya.Polubiłam tego Hipogryfa choć przyznam ,że z wzajemnością.Z obawami ruszyłam do Wielkiej Sali.Gdy byłam już w zamku usłyszałam ,że ktoś woła moje imię .
-Elizabeth! Hej El !
Poznałam od razu te głosy.Należały one do dwóch starszych ode mnie rudzielców.Ucieszył mnie ich widok.Przeszliśmy do pokoju wspólnego gdzie usiedliśmy na wolnych fotelach ,a chłopcy od razu przeszli do rzeczy.
-Technicznie mamy ...
-To co ...
-Chciałaś . -mówili na zmianę co było zabawne ,a gdy tylko skończyli wybuchłam śmiechem lecz od razu się uspokoiłam  i zwóciłam uwagę na to co powiedzieli.
-Techniczne ? Co znaczy ,że technicznie macie to co chciałam ? -spytałam spokojnie .
-Nie mogliśny dostać kleju i pierzu ,ale mamy łajnobomby i super śmierdzący klej-glut oraz mamy resztę galeonów.
-O nie ! Reszta jest dla was za fatygę -po tym puściłam im perskie oko .Reszta czasu mineła nam na rozmowach o ich najlepszych żartach i szlabanach jakie mieli dotąd w Hogwarcie. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Przypomniała mi się sprawa najwyższej wagi. Nie ważniejsza niż zemsta dla naszego drogiego profesora.
-Fred ,George kiedy są sprawdziany do quiddichth'a ?
-Musiałbym się zapytać Wood'a akurat siedzi nie daleko -odezwał sie jeden z braci.
-Super ! Dziękuje !-ucieszyłam się bardzo.
-Hej Wood ! Kiedy sprawdziany do drużyny ?
-Jakoś w przyszły piątek George -odezwał się chłopak.
-Jaka pozycja Cię akurat interesuję ? -zapytał się Fred.
-Ścigająca-odezwałam się .
-No popatrz braciszku jeśli El jest dobra w grze jak w planowaniu kawału ,doliczajac nas  wspaniałych pałkarzy ,Kaity i Angrlina jako ścigające ,najlepszego szukającego Harr'ego to nasz wspanały obrońca-kapitan będzie wniebowięty oraz zdobędziemy Puchar Quddichth'a -rozmarzył się Fred.Patrzyliśmy z Georgiem na jego brata ,który przybrał głupawą minę.Na co wybuchneliśmy wszyscy śmiechem.Siedzieliśmy tak ,a ja myślałam jak dobrze wykorzystać łajnobomby i śmierdzo-gluta .Wiedziałam ,że to dziś w nocy Snape otrzyma swoją niespodziankę .
-Skoro chcesz się zemścić na nietoperzu to potrzeba Ci czegoś co posiadamy.Dzięji temu nikt Cię nie złapie jeśli będziesz dobrze z tego korzystała.Musimy wiedzieć ,że nikomu nie zdradzisz tego co posiadamy.Obiecujesz El ?
-Obiecuje .Słowo .
-Jeśli tak to zapraszamy do swojego dormitorium.-powiedział Fred .
Po tych słowach chłopcy wstali i sierowali się po schodach ,a ja ruszyłam za nimi.Otworzyli drzwi i zaprosili mnie do środka.W pokoju panował lekki bałagan ,ale nie za bardzo się tym przejełam ,ponieważ w końcu to chłopcy.Usiadlam na fotelu w rogu pomieszenia ,a George wyjciągnął kawałek pergaminu.Popatrzałam na niego trochę dziwnym wzrokiem ,ale powstrzymałam się od powiedzenia czego kolwiek.
Teraz patrz uważnie .
Chłopak wyjął różdżke i stuknął w pergamin i wypowiedział słowa oraz wręczył mi pergamin :
-Przysięgam ,że knuję coś niedobrego.Po tych słowach na pergaminie zaczeły pojawiać się czarne linię ,łaczące się ,krzyżujące ,zbierające wachlatzowato w każdym rogu.Potem , na samym szczycie ukazały się zielone ozdobne litery ,układające się w następujące słowa :
"Panowie Lunatyk, Gilzdogon, Łapa i Rogacz,
zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników,
mają zaszczyt przedstawić 

MAPĘ HUNCWOTÓW."


-Mapa huncwotów ? -zapytałam
Gdy tylko rozwinełam to zobaczyłam
-Hogwart ?-spytałam
-Ta mapa pokazuje ...
-Każdego ...
-Co robi ?
-Super !Skąd to macie ?
-No ...więc ,kiedy byliśmy w piereszej klasie ,Elizabeth ...no wiesz młodzi ,beztroscy i niewinni... Prychnełam ,ponieważ wątpiłam czy oni byli kiedykolwiek niewinni.Kontynuowali
-...no ,bardziej niewinni niż teraz ... mieliśmy małe starcie z Filchem.
-Podłożyliśmy łajnobombę w korytarzu i go to z jakiegoś powodu wnereiło ...
-...więc zaciągnął nas do swojego pokoju i zaczął groźić jak zwykle ..
-...szlabanem...
-...wypatroszeniem.... -zachichotałam ,ale pozwoliłam im kontynuować.
-...a my przypadkiem zauważyliśmy w hego kartotece szufladkę z napisem :SKONFISKOWANE I BARDZO NIEBEZPIECZNE .
-George odwócił jego uwagę ,rzucając jeszcze jedną łajnobombę ,ja wyciągnełem szufladę i znalazłem TO.
-Z bólem serca Ci to oddajemy ,ale tobie lepiej się przyda.
-I tak znamy wszystko na pamięć .
-Ta drobnostka nauczyła nas więcej niż nauczyciele .



-Lunatyk,Glizdogon ,Łapa i Rogacz -westchnął George , poklepując czule nagłówek mapy.-Tyle im zawdzięczamy !
-Szlachetni mężowue ,niezmordowqni w udzielaniu pomocy nowemu pokoleniu łamaczy prawa-powiedział Fred.
-Tylko nie zapomnij stuknąc w mapę różdżą i powiedz : "Koniec  psot ! "
-...bo inaczej każdy mógłby z niej skorzystać.
Podziekowałam chłopakom jak najlepiej potrałam.Ruszyłam do pokoju by schować w dodatkowym dnie kufra dobrze mapę by nikt jej nie znał nikt jej nie znalazł , następnie do pokoju wspólnego .Gdy już siedziałam naprzeciwko kominka usłyszałam ,że do pokoju ktoś wchodzi.Byli to Harry ,Ron i kilkorga innych chłopaków w naszym wieku.Spojrzałam w ich kierunku.Rozmawiali o czymś głośno.
-Czytaliście już "Proroka Codziennego "?
-Piszą ,że ktoś widział Syriusza Blacka ! tu nie daleko ! Najpierw w Dowtown , a teraz w Hogsmeade !
Gdy tylko to usłyszałam ,ucieszyłam się ,że jest tu nie daleko i ,że mogłabym go spotkać ,ale też bałam sie co usłysze od NIEGO.Bałam się prawdy .Była godzina 16 wiec postanowiłam się zdrzemnać .Kilka godzib później wstałam po cichu by nie zbudzić ,żadnej z dziewczyny.Wyjełam mapę i wyszłam po cichu z dormitorium do pokoju .W kominku paliły się jeszcze resztki drewna.Zgodnie z instrukcją chłopaków stuknełam w pergamin różdżką i wyszeptałam "Przysięgam ,że knuje coś niedobrego ".Z łajnobombami i śmierdzio-glutem ruszyłam do lochów .Dzięki korzystaniu ze skrótów dotarłam tam szybciej niż zwykle.Musiałam bardzo uważać na kotkę woźnego i na poltergeista Irytka.Snape na szczęście znajdował się na drugim końcu zamku , a w pobliżu jego pokoju nikt się nie kręcił . Wszystko ustawiłam by przy otwieraniu drzwi łajnobomby wybuchły ,a glut stał na przeciwko drzwi na małej katapulcie schynschonizowaną z otwarciem drzwi.Gdy wszystko było gotowe spojrzałam na mapę i z lekkim przerażeniem zobaczyłam ,że Snape kieruje się w moją stronę.Znalazłam na mapie moją drogę ucieczki. Wszystko poszło zgodnie z planem. Ja byłam daleko od Snape , a zgodnie z mapą nietoperz był już prawie w pokoju. Szkoda ,że nie mogłam zobaczyć jego miny gdy otworzy drzwi .Dzięki mapie uniknełam spotkania z kotka Filcha i Irytka oraz profesor McGonagall. Szczęśliwa stałam przed obrazem Grubej Damy podjąc hasło :"Fortuna Major " otworzyła mi przejście z lekkimi pretensjami o chodzeniu po zamku o tak późnej porze.Stuknełam tylko jeszcze w mapę i powiedziałam : "Koniec psot ",a mapa znikła pozostawiając tylko czysty kawałek pergaminu. Po cichu weszłam do pokoju i schowałam mapę na swoje miejsce.Ubrałam się w piżamę i poszłam spać.

==================================
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału .Wyszedł mi naprawdę marnie .Zrewanżuje się w rozdziale 11 .Czekam na komentarze :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 9

Razem z Hagridem doszliśmy na polane ,która znajdowała się nie daleko Zakazanego Lasu pewien blondyn z domu węża wykazywał swoje oburzenie .
-Nie wierzę ,że ten przygłup nas uczy .Niech tylko no ojciec się dowie-powiedział ślizgon.
Od razu się we mnie zagotowało.Jak on śmie obrażać .Już chciałam się odezwać ,ale ubiegł mnie Harry.
-Zamknij się Malfoy-warknął wściekle brunet.To ,że Harry był szybszy nie oznaczało tego ,iż nie mogłam dodać swoich 5 knutów .
-Och jak widzisz tutaj twojego ojca tlenowaba fretko-dodałam z szelmowskim uśmiechem .Gdy tylko usłyszeli to gryfoni mało nie padli śmiechem .Szczególnie Ron i Harry.Chyba towarzystwo rudzielców działało pozytywnie na mój humor i teksty.
-Nikt cie o zdanie nie pytał ,Meadowes.Hańbisz swoją krew-w momencie gdy to dodał wrócił do swojej bandy.Byłam ciekawa co miał na myśli ,że hańbie swoją krew.Meadows była rodzina o czystej krwi .Syriusz też pochodził z arysokratowskiej rodziny ,lecz blondyn nie powienien tego wiedzieć .Nikt nie wiedzał kim był mój ojciec oprócz najbliższych osób .Pewnie miał na myśli to ,że zadaje sie z tak zwanymi "zdrajcami krwi" choć sama nią jestem oraz Hermiona ,mugolaczka.Malfoy zachowywał się tragicznie.Nagle zrobił przestraszoną mine u wskazł palcem w powietrze i zawołał:
-Dementor ,dementor.
Wszyscy się odwrócili.Oczywiście nikogo tam nie było.Też dałam się nabrać na tą dziecinade.Ślizgon ze swoja świta nałożyli kaptury na głowę i wydawali z siebie jęki.Odwóciliśmy sie po tym nedznym teatrzyku ,ponieważ na polane wkroczył Hagrid ze stworzeniem na łańcuchu.Był piękny.Wiedziałam co to jestRazem z Hagridem doszliśmy na polane ,która znajdowała się nie daleko Zakazanego Lasu pewien blondyn z domu węża wykazywał swoje oburzenie .
-Nie wierzę ,że ten przygłup nas uczy .Niech tylko no ojciec się dowie-powiedział ślizgon.
Od razu się we mnie zagotowało.Jak on śmie obrażać .Już chciałam się odezwać ,ale ubiegł mnie Harry.
-Zamknij się Malfoy-warknął wściekle brunet.To ,że Harry był szybszy nie oznaczało tego ,iż nie mogłam dodać swoich 5 knutów .
-Och jak widzisz tutaj twojego ojca tlenowaba fretko-dodałam z szelmowskim uśmiechem .Gdy tylko usłyszeli to gryfoni mało nie padli śmiechem .Szczególnie Ron i Harry.Chyba towarzystwo rudzielców działało pozytywnie na mój humor i teksty.
-Nikt cie o zdanie nie pytał ,Meadowes.Hańbisz swoją krew-w momencie gdy to dodał wrócił do swojej bandy.Byłam ciekawa co miał na myśli ,że hańbie swoją krew.Meadows była rodzina o czystej krwi .Syriusz też pochodził z arysokratowskiej rodziny ,lecz blondyn nie powienien tego wiedzieć .Nikt nie wiedzał kim był mój ojciec oprócz najbliższych osób .Pewnie miał na myśli to ,że zadaje sie z tak zwanymi "zdrajcami krwi" choć sama nią jestem oraz Hermiona ,mugolaczka.Malfoy zachowywał się tragicznie.Nagle zrobił przestraszoną mine u wskazł palcem w powietrze i zawołał:
-Dementor ,dementor.
Wszyscy się odwrócili.Oczywiście nikogo tam nie było.Też dałam się nabrać na tą dziecinade.Ślizgon ze swoja świta nałożyli kaptury na głowę i wydawali z siebie jęki.Odwóciliśmy sie po tym nedznym teatrzyku ,ponieważ na polane wkroczył Hagrid ze stworzeniem na łańcuchu.Był piękny.Wiedziałam co to jest .


-Eee Hagrid co to właściwie jest ?-spytał sie Ron.
-10 punktów.Rozdam 10 punktów dla domu ,który zgadnie co za stworzenie.
10 punktów strasznie mnie zachęciło i moja ręka momentalnie wystrzeliła w góre .
-Jest to Hipogryf.-odpowiedziałam pewnym tonem.
-I tak właśnie Gryffindor zyskuje 10 punktów dzięki Elizabeth .Brawo.-Kiedy tylko Hagrid to powiedział gryfoni rykneli uradowani.
-Na początek otwórzcie swohe ksiązki na stronie 7.
-A niby jak mamy to zrobić- zapytał drwiąco Malfoy.
-Pogłaszcz ją po grzbiecie , cholibka-opowiedział gajowy.
Pogłaskałam ją po grzbiecie ,a ksiażja faktycznie znieruchomiała.Gdy wszyscy otworzyli swoje ksiażki ,rozległ się krzyk Nevil'e atakowanego przez swój egzemplarz Potwornej Księgi Potworów.Chłopak zakomunikował ,iż nic mu nie jest .
Hagrid opowiadał o Hipogryfach choć ślizgoni nie byli zbytnio zainteresowani tym .Nauczyciel podkreślał ,iż są to bardzo honorowe storzenia i bardzo łatwo je obrazić ,a ich obraza może się źle dla nas skończyć.
-Waszym dzisiejszym zadaniem będzie przywitanie się z Hipogryfem.No to kto jest chętny ?-zapytał pół olbrzym.
Wszyscy się odruchowo cofneli.Nawet Harry ,choć on stał o dobry krok przed cała resztą.Wychodziło na to ,że ja mam się przywitać z Hardodziobem.Odwóricłam sie tylko do reszty i krznełam :
-Tchórze ! -po czym sie uśmiechnełam w łobuzerski sposób na co reszta zachichotała.
Według instrukci Hagrida stawiałam małe kroki w strone stworzenia nisko przy tym się pochylając.W pewnym momencie zwierze staneło dęba i wierzgało przednimi kończynami.Cofnełam sie i pochyliłam sie jeszcze niżej.Gdy się uspokoiło zbliżyłam sie już pewniej .Moim zdziwieniem było gdy Hardodziób skłonił mi się. Podchodzac do niego wyciągnełam ręke by pogłaskać go.Stworzenie ku mojemu zdziwieni wystawiło łeb do pieszczoty.Było to niesamowite uczucie.Gdy tylko przestałam mój wielki przyjaciel nagrodził Hipogryfa zdechła fedką.W miedzy czasie spytał się jak idzie mu rola nauczyciela.Na co ja odpowiedziałam ,że fantastycznie dowiedzając końcówke Panie profesorze.
-Skoro się przywitałaś z Hardodziobem nie widzę przeszkód ,żebyś go dosiadła
-Co ? Nie! Hagridzie !
Ale było już za późno na protesty gdyż już siedziałam mu na grzbiecie .Hagrid tylko dodał :Trzymaj się mocno kolanami i nie piwyrywaj mu piór bo tego nie lubi ! -na koniec uderzył storzenie w słabizne , a to pognało jak szalone na skraj polany i zbiło się w powietrze.Leciałam. Mimo obaw było to niesamowite przeżycie .Stworzenie leciało nad jeziorem .W pewnym momencie puściłam ręce i wyprostowałam je w zdłuż i wydałam z siebie krzyk radości .Nie trwało to długo ponieważ już zawracaliśmy .Kiedy tylko przybłam wszyscy wpatrywali się we mnie zadrością .No prawie wszyscy. Na środek wparował Draco i zaczął sie zbliżać do Hipogryfa drwiąc z niego jaki jesybon niebezpieczny.Reszta działa się tak jak sie spodziewałam .Dziobek ranił pazurami  ramie ślizgona ,a ten padł na ziemie jęcząc .że umiera .Hermiona wtrąciła iż trzeba go zanieść do szkrzydła spitalnego.Kiedy Hagrid niusł chłopaka ten wyklinał ,że to zwierze i on go popamiętają. Tego właśnie się obawiałam.


====================================
Mam nadzieje ,że was nie zanudziłam tym rozdziałem .Rozdział pisany na telefonie więc za literówki przepraszam ! Czekam na komentarze :) Zemsta na Snape w rozdziale 10 !

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 8

   Udałam się pod klasę transmutacji .Nie musiałam iść do dormitorium po podręczniki ponieważ spakowałam się na cały dzień pomijając książkę do ONMS. Miałam przerwę przed tą lekcją więc mogłam spokojnie zjeść i przygotować na tą lekcję.Opieki nad magicznymi stworzeniami uczył nas w tym roku nasz gajowy Hagrid. Był on pół olbrzymem i z tego co słyszałam miał dojść wypaczone podejście do magicznych stworzeń .Najgroźniejsze dla innych czarodziejów okazywały się dla niego słodkimi ,uroczymi stworzeniami .Z tego co mi Ron z Harry'm opowiadali na pierwszym roku miał jajo smoka ,które się wykluło .Hagrid go nazwał wtedy Norbert i chciał go zatrzymać.Dzięki pomocy brata Rona -Charliego ,który zajmuje się nimi na co dzień w Rumuni udało się go też tam przetransportować.Byłam bardzo ciekawa co Rubeus przygotuje nam na pierwszą lekcję , choć byłam przygotowana na wszystko .Bardzo lubiłam magiczne stworzenia i nie mogłam doczekać się tej lekcji choć była ona dopiero po transmutacji i przerwie obiadowej.Na przerwie musiałam omówić z chłopakami mój plan zemsty.Plan wydawał się na pierwszy rzut oka łatwy ,ale było wiele niedomówień jeśli o niego chodziło .Tym zajmą się bliźniaki .Stałam na podwyższeniu i miałam chwilę by napatrzeć się na ten jakże niesamowity zamek ,który mnie będzie zawsze zachwycał .Niestety musiał zabrzmieć dzwon oznajmiający lekcję.Drzwi się otworzyły .Lekcje transmutacji były połączone z kukonami. Usiadłam w wolnej ławce. Harry tym razem usiadł z Ronem w ławce przede mną.Do mnie przysiadła się Hermiona. Pochodziła z mugolskiej rodziny .Była bardzo mądrą i bystrą czarownicą .Dużo mądrzejszą niż inni czarodziej ,których znałam i ,którzy mieli tak zwana ''czystą krew"Z tego co wiem sama mam czystą krew .Mama była czystej krwi i Syriusz też . Mama nie zachowywała się jak wszystkie inne rodziny arystokratyczne. Nie dzieliła ludzi ze względu na czystość krwi. Czarodziej czystej krwi, półkrwi czy mugolak, dla niej to nie miało znaczenia.I tą zasadę przekazała mnie.
  Lekcja się zaczeła.Tematem jej była jeden z moich ulubionych tematów. Animagia. Pasjonowałam się animagią ,ale jakoś nigdy nie udało mi się całkowicie przemienić w zwierze.O tym temacie wiedziałam wszystko więc nie za bardzo się skupiłam na tej lekcji.Rysowałam na pergaminie mojego nowego patronusa. Profesor McGonagall chyba zauważyła ,że nie bardzo się skupiłam na lekcji .
-Panno Meadowes! Czymże jest pani tak zajęta? Może zamiast rysować odpowiesz mi na pytanie dotyczące dzisiejszej lekcji? A konkretnie kim jest animag ?
-Przepraszam i chętnie odpowiem na to pytanie -odparłam nieco pewnie
-A więc słuchamy .
-Animag to czarodziej, który ma możliwość zmieniania się w jedno konkretne zwierzę. W przeciwieństwie do metamorfomagów, bycie animagiem to nabyta, a nie wrodzona umiejętność. Pozwala zmienić się w zwierzę nie używając różdżki. Dodatkowo takie przeobrażenie się nie jest łatwe. Czarodzieje potrzebują wielu lat ćwiczeń i praktyki, by uniknąć komplikacji podczas przemiany. –profesor McGonagall patrzyła na mnie z... uznaniem? Kontynuowałam
 -Animagiem można zostać tylko w postaci jednego, konkretnego zwierzęcia. Nie jest ono wybierane przez danego czarodzieja, tylko zależy od jego wyglądu i cech osobowości. Forma zwierzęca bierze się od wyglądu, a także, jeżeli człowiek straci jakąś część ciała w zwierzęcej formie również nie będzie jej miał. Zazwyczaj forma zwierzęca animaga jest także jego Patronusem.
-Tym razem udało Ci się panno Meadowes ,a przy okazji 10 punktów dla Gryffindoru -odpowiedziała profesor uśmiechając się nieco. Gdy tylko to usłyszałam ucieszyłam się , a Harry odwracając się uśmiechną się szeroko ,a ja odwzajemniłam uśmiech .Po tym się odwrócił , a ja się lekko zarumieniłam .Hermiona musiała to zauważyć bo powiedziała do mnie na ucho tak by nie zobaczyła tego McGonagall "Musimy pogadać " i uśmiechneła się do mnie konspiracyjnie.Niestety domyślałam się  o co jej chodziło i nie za bardzo cieszył mnie ten fakt.Nie długo po tym gdy zarobiłam 10 punktów dla domu lekcja się skończyła i udałam się szybko do sali wejściowe tak by Hermiona mnie nie dogoniła.Gdy byłam na miejscu ujrzałam dwoje 15-letnich rudzielców.Ucieszyłam się na ten widok bo ich obecność uratuje mnie od rozmowy z Hermioną. Nie za bardzo spieszyło mi się do "TEJ" rozmowy.Usiadłam koło chłopaków witając sie z nimi i nałożyłam sobie surówkę i kurczaka i spytałam ich :
-To co chłopcy macie to o co was prosiłam ?- na co odparli 
-Oczywiście ,choć nie wszystkie składniki można łatwo dostać .-powiedział Fred
Ale na kawał dla Snape zawsze zdobędziemy to co jest nam potrzebne -dopowiedział George
-Dziękuje wam bardzo ,ale potrzebne będzie mi coś lub ktoś jeszcze -odparłam
-Słuchamy Cię uważnie .
-Jak mówiłam potrzebuje coś lub kogoś ,żeby w nocy dostać się bez przeszkód do lochów ,do gabinetu Snape -opowiedziałam po lekkim namyślę .
-Och droga Elizabeth mamy coś takiego i znamy kogoś takiego kto Ci pomoże- opowiedzieli na przemiennie i uśmiechnęli się w swój huncwocki sposób .
-To bardzo dobrze , a i wiszę wam za to przysługę -powiedziałam i zaczęłam jeść swój posiłek.
Gdy już zjadłam zostało mi mało czasu by dotrzeć do dormitorium po moja Potworną księge potworów.
-Chłopaki nie znacie sposobu by dotrzeć w bardzo szybkim tempie do dormitorium i na błonia ?
-Owszem ,że znamy .Ten zamek znamy jak własną kieszeń -odparli 
-To proszę pomóżcie bo nie zdążę na lekcję ONMS , a bardzo mi na tym zależy.
-Dla Ciebie ?
-Zrobimy to gratis 
-Dzięki Fred i George .
Wstałam i udałam się za nimi .Poprowadzili mnie do pewnego obrazu .Nie za bardzo wiedziałam co to mi da , ale nic nie mówiłam.Gdy nagle powiedzieli w tym samym momencie :
-Bajeczne świecidełka .I obraz się otworzy ukazując w tym momencie korytarz.Rudzielcy przeprowadzili mnie nim tłumaczą , że ten otwiera się tuż przy Grubej Damie .Wyszliśmy i powiedzieliśmy :
-Fortuna Major ,a Gruba Dama otworzyła nam przejście do salonu.Udałam się szybko do pokoju pakując podręcznik i trzy czekoladowe żaby, a chłopcy zostali na dole czekając na mnie .Jedna dla mnie , a dwie dla chłopaków.Gdy tylko zeszłam ,wyszliśmy tym samym sposobem .Kiedy znajdowaliśmy się koło Wielkiej Sali wręczyłam chłopakom słodkości dziękując za tą przysługę.Bracia popatrzyli najpierw na żaby , a później na mnie i uśmiechnęli się i dziękowali mi za żaby.Miałam jeszcze 10  minut ,żeby dość na miejsce. Szłam  w bardzo dobrym humorze i ujrzałam ,że przede mną znajduje się Harry z Ronem .Podbiegłam do nich .Rzuciłam ręce na ich ramiona. 

Chłopacy popatrzyli na mnie i ucieszyli się z mojego towarzystwa .Takim sposobem doszliśmy do chatki naszego znajomego pół olbrzyma .Czekaliśmy na resztę , a ja nie mogłam się doczekać co Hagrid dla nas przygotował .

=====================================================================
Rozdział jest i to trochę przed czasem :) Mam nadzieje ,że wam się podoba.