Kochana Elizabeth !
Jak tam w Hogwarcie ? Jest taki jak z opowiadań moich i Dor ? Ten zamek skrywa wiele tajemnic ! Pamiętaj o tym.Nawet nam nie udało się odkryć wszystkich tajemnic .Mam nadzieje ,że bardzo Ci się tam podoba i znalazłaś przyjaciół .Czekam na odpowiedź .
Pozdrawiam
Hana
Przeczytałam list z uśmiechem na twarzy.Postanowiłam jej odpisać po lekcjach. Wziełam się za gazetę. Na pierwszej stronie byly jak zwyklę coraz to nowsze fakty o tacie .Czytałam i wpatrywałam się w jego twarz.Twarz szaleńca .
Podczas przeglądania zdjęć ze szkoły stwierdziłam iż jestem podbna do ojca.Mamy ten sam kolor włosów ,oczy oraz podobne rysy twarzy.Przejrzałam gazetę i powróciłam do posiłku.Gdy skończyliśmy udaliśmy się na lekcję.Pierwszą okazały się eliksiry.Jestem ciekawa humoru naszego kochanego profesora oraz wyrazu twarzy gdy zobaczy wypracowania Rona i Harrego.
-Chłopcy ! Jak myślicie co zrobi Snape gdy zobaczy wasze wypracowania ?-spytałam
-Sądzę iż padnie na zawał.Nigdy nie dostał naszych wypracowań na takim poziomie -dodał brunet z uśmiechem.
-A wiecie ,że to nie by było takie złe ? -zapytałam , a cała nasza czwórka wybuchła śmiechem.
Profesor nie miał zbyt dobrego humoru.Było czuć od niego trochę łajnem.Gdy tylko przechodził koło mnie uśmiechnęłam się łobuzersko na wspomnienie o niespodziance do Harrego.On również zachichotał jak domyślił się o co mi chodziło.Na nasze szczęście nietoperz tego nie widział .
-A teraz wyciągnijcie swoje marne wypociny.No jazda nie mam całego dnia. Gdy tylko nasze eseje były an ławkach ,a Snape machnął różdżką i wszystkie wypracowania znalazły się na jego biurku.
-Macie wykonać eliksiru wiggenowy ,a potrzebne ingerencje macie na tablicy.Gdy machnął różdżką ,a napisy pojawiły się na tablicy.
-Gdy wy będziecie przygotowywać eliksir , ja zajmę się sprawdzaniem waszych esejów.
Przygotowywałam eliksir zgodnie z instrukcjami , choć nie dokońca .Eliksiry były jak gotowanie .Czasem należy dodawać własne składniki , choć trzeba znać zastosowanie każdego składnika oraz nie można przesadzać .W czasie gdy nietoperz nie patrzył oraz gdy mój eliksir nie wymagał uwagi pomagałam trochę Harremu. Podczas mieszania w swoim kociołku spojrzałam w stronę nauczyciela, a jego twarz wyrażała zdumienie.Zachichotałam cicho i wróciłam do eliksiru. Czas się powoli kończył , a eliksir miał idealna zieloną barwę.Przelałam swój eliksir do próbówki,zakorkowałam i oddałam szanownemu nietoperzowi.Rozejrzałam się po sali i stwierdziłam ,że wiele osób też skończyło swoją prace.Nawet Harremu i Ronowi się jakoś udało.Z tego co zaobserwowałam Snape obserwował mnie przez cała lekcje.Lekcje się skończyły , a my udaliśmy się na wróżbiarstwo. Profesor Trelawney dość dziwną osobą.Co lekcje przepowiadała komuś choroby lub śmierć.Niestety to padło na mnie .
-Moja droga-zwróciła się do mnie .
-To czego się tak boisz , a jednocześnie z czy chciała byś się zetknąć zdarzy się 27 października.
-Ah...to cudownie ?
To czego się boje , a jednocześnie z czym chciałabym się zetknąć ? Serio ? Resztę lekcji przespałam .Obudził mnie Ron 5 minut przed końcem lekcji , za co spojrzałam na niego wzrokiem ,którego przestraszył by się sam Voldemort , a on głupkowato się uśmiechną.Uratował go dzwon .Na historii magii zdecydowałam się napisać list do Hany.Opowiedziałam jej krótko o podróży do szkoły oraz trochę o niej samej ,o Snape ,o Weasleyach i Harym oraz Hemionie.Lekcja ta nie była taka zła. Gdy zadzwonił dzwon udałam się szybko do sowiarni wysłać list. Gdy byłam już na miejscu ,odnalazłam szybko moją sowę i wyciągnęłam rękę , a ta znalazła sie szybko na niej .Zamocowałam list i powiedziałam :
-To do Hany , a ta od razu odleciała.Szłam na resztę obiadu ,gdy po drodzę spotkałam profesora Lupina.
-Dzień Dobry profesorze .-przywitałam się grzecznie.
-A to ty Elizabeth ,dzień dobry.Co się stało,że nie jesteś na obiedzie ?-zapytał
-Byłam w sowiarni by wysłac list do mojej cioci ,która się mną teraz opiekuje od kiedy mieszkam w Angli.
-Dorcas Meadowes musiała być twoją ciotką. Prawda ?Byłen z nią na tym samym roku w Gryffindorze ,ale dobre 13 lat temu słuch po niej zaginł.Wiesz może co u niej ?-zapytał
-Dorcas była moją mamą i od urodzenia mieszkaliśmy we Francji w malowniczym miasteczku . w Douai.Mama zmarła w lipcu.
-Co? To nie możliwe !Bardzo mi przykro z tego powodu. Dorcas była moją przyjaciółką.Mam nadzieję ,że jakoś sie trzymasz.Gdybyś czegoś potrzebowała ...
-Dziękuję ,że się pan o to pyta .Jakoś się trzymam.Mam wspaniałych przyjaciół,którzy nie daja mi myśleć o stracie .Gdy znajdę się w potrzebie będę pamiętać o panu ,ale to działa w dwie strony.-dodałam i lekko się uśmiechnęłam .
Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali , profero sierował się do stołu nauczycielskiego , a ja do stołu Gryffindoru. Wyszukałam wzorkiem znajomych , po czym się do nich skierowałam.
-Co tam ?Pewnie tęsknilścieza mną ? -zapytałam uśmiechając sie przy tym .
-Za tobą ? Nigdy ! -skwitował Harry uśmiechając się.
-Tak wgl to gdzie byłaś ?
-Skorzystałam z przerwy obiadowej i skoczyłam szybko do sowiarni wysłać list do Hany-odpowiedziałam nakładając sobie przy ty sałatki.
Po posiłku udaliśmy się w stronę pokoju wspólnego gryfonów by przygotowywać się do dalszych lekcji .Następna była obrona przed czarna magią.Po dzwonku gdy weszliśmy do klasy na jej środku stała szafa.Profesor Lupin zarządził dziś lekcję praktyczną.Ustawiliśmy się na środku.Oczywiście kątem oka zauważyłam Malfoya z jego ignorancja wypisaną automatycznie na twarzy.Zdziwiłam się jego obecności .Przecież był tak bardzo ciężko chory .Skupiłam się na lekcji.
-Ciekawe .Prawda.-zapytał profesor ,który przechadzał sie po sali.
-Czy ktoś z was może już wie co się kryje w szafie ?-kontunował czarodziej.
-To na pewno jest bogin-odpowiedział znajomy Harrego oraz Rona.
-Bardzo dobre panie Thomas.
-A teraz może powie mi ktoś jak wygląda bogin ?
-Nie wiadomo-odpowiedziała Hermiona , która pojawiła się z nikąd.Poraz kolejny w ciągu kilku chwil ,choć nie tylko ja zauważyłam jej nagłe pojawienie się na lekcji.Ron również .
-Bogin to widmo.Przybiera postać czegoś czego ktoś w danej chwili się boi.-kontynuowała moja współlokatorka.
-Dlatego jest taki ...
-Przerażający -skończył za nią Remus.
-Na szczęście istnieje bardzo proste zaklęcie obezwładniające .
Przećwiczyliśmy je razem ,bez różdżek.Podczas ćwiczeń zdarzyło mi się usłyszeć marudzenie młodego arystokraty.Z tego powodu prychnęłam niczym kotka.
-Same zaklęcie nie wystarczy ,bogina tak na prawdę może wykończyć ... śmiech.Wystarczy ,że wyobrazimy sobie coś śmiesznego.
-Nevile ?Możesz tu podejść ?
Chłopak podszedł nie chętnie.
-Co Cię najbardziej przeraża?-spytał Lupin.
-P-profesor S-Snape -wymramrotał.Po sali rozległ się śmiech.Profesor Lupin powiedział coś cicho pod nosem .Udało mi się to usłyszeć i brzmiało to jak :Ta ,nie tylko Ciebię.Rzuciłam mężczyźnie spojrzenie pełne zdziwienia,ale ten tego nie zauważył i wytłumaczył zadanie Nevile.Gdy skończył , ten stanął przed szafą ,a Remus machnął różdżką.Zastanawiało mnie co wyobrazi sobię Nevile gdy nagle z szafy wyszedł Snape. Szedł pewnym krokiemc.Wyglądał jak ogryginał. Chłopak stał kilka chwil ,kiedy wskazał na różdżką i wykrzyknął :
-Riddiculus !
Nasz nietoperz zamiast posiadać swoją standardową czarną szatę to posiadał zielony kombinezon babcijny ,szal z lisa ,na głowie chyba kapelusz z orła i na dodatek czerwoną torebkę z rodem z mugolskiej bajki -teletubisiów.Gdy tylko go ujrzeliśmy cała sala wybuchła śmiechem .Nawet nas drogi profesor się zaśmiał .
Naszym zadaniem było zmierzać się z własnym boginem.Dla lepszej atmosfery nauczyciel puścił ze starego gramofonu zabana muzykę.Rozpoczeła się walka o to kto pierwszy.Ślizgoni jak zwykle się przepychali ,choć nic im to nie dało.Pierwszy był Ron.Jego widmem był pająk.Zrobił przerażoną mine ,ale poradzil sobie z nim dołańczając mu wrotki .Dzięki temu owad nie był już taki przerażający.Kolejną osoba była Parvati.Poradziła sobie z wielkin wężem zamieniając go w klauna zabawke.Byłam kolejną osobą.Stałam przed nim nie wiedząc czego się boje.Klaun przemieniał się w mój bogin.Wielką niewiadomą było co zobacze.Po chwili oczekiwania ujrzałam wielkiego ,czarnego psa , z wielkimi zębami.Można by stwierdić iż był to wilk.Stałam i nie wiedziałam co robić ,a zwierzę zbliżało się w moją stronę.Wziełam się w garść i wykrzykłam zaklęcie , a pies zamienił się w małego puchatego szczeniaka ,który zaczął gonić swój ogon.Zaczełam się śmiać jak kilka innych osób.Skierowałam się w stronę końca sali przybijając piątkę z Ronem oraz Harrym,który był następny.Zdawało mi się ,że profesor patrzył dziwnie na mnie gdy zobaczył mojego bogina.Pottet stał przed szczeniakiem z oczekiwaniem na własne widmo.Myślałam iż jego boginem będzie Voldemort lecz nie tylko ja się przeliczyłam jak zobaczyliśmy dementora.Niestety nie dane było mu się z nim zmierzyć , ponieważ do akcj wszedł Lupin.Stanął z jabłkiem w ręku przed strażnikiem , a po chwili pojawił się księżyc w pełni ,który stał się balonikiem z ,którego uszło powietrzę i zamknięto go w szafie.Nauczyciel przeprosił i zarządził koniec lekcji ,z czego dużo osób nie było zadowolonę .Wziełam torbę i wyszłam z sali żegnając profesora i rzucając mu pełne zdziwienia spojrzenie.
===================================
Napisałam .Dużo się męczyłam nad lekcją z Remusem .Mam nadzieję iż was nie zanudziłam :) Czekam na komentarze.
Podczas przeglądania zdjęć ze szkoły stwierdziłam iż jestem podbna do ojca.Mamy ten sam kolor włosów ,oczy oraz podobne rysy twarzy.Przejrzałam gazetę i powróciłam do posiłku.Gdy skończyliśmy udaliśmy się na lekcję.Pierwszą okazały się eliksiry.Jestem ciekawa humoru naszego kochanego profesora oraz wyrazu twarzy gdy zobaczy wypracowania Rona i Harrego.
-Chłopcy ! Jak myślicie co zrobi Snape gdy zobaczy wasze wypracowania ?-spytałam
-Sądzę iż padnie na zawał.Nigdy nie dostał naszych wypracowań na takim poziomie -dodał brunet z uśmiechem.
-A wiecie ,że to nie by było takie złe ? -zapytałam , a cała nasza czwórka wybuchła śmiechem.
Profesor nie miał zbyt dobrego humoru.Było czuć od niego trochę łajnem.Gdy tylko przechodził koło mnie uśmiechnęłam się łobuzersko na wspomnienie o niespodziance do Harrego.On również zachichotał jak domyślił się o co mi chodziło.Na nasze szczęście nietoperz tego nie widział .
-A teraz wyciągnijcie swoje marne wypociny.No jazda nie mam całego dnia. Gdy tylko nasze eseje były an ławkach ,a Snape machnął różdżką i wszystkie wypracowania znalazły się na jego biurku.
-Macie wykonać eliksiru wiggenowy ,a potrzebne ingerencje macie na tablicy.Gdy machnął różdżką ,a napisy pojawiły się na tablicy.
-Gdy wy będziecie przygotowywać eliksir , ja zajmę się sprawdzaniem waszych esejów.
Przygotowywałam eliksir zgodnie z instrukcjami , choć nie dokońca .Eliksiry były jak gotowanie .Czasem należy dodawać własne składniki , choć trzeba znać zastosowanie każdego składnika oraz nie można przesadzać .W czasie gdy nietoperz nie patrzył oraz gdy mój eliksir nie wymagał uwagi pomagałam trochę Harremu. Podczas mieszania w swoim kociołku spojrzałam w stronę nauczyciela, a jego twarz wyrażała zdumienie.Zachichotałam cicho i wróciłam do eliksiru. Czas się powoli kończył , a eliksir miał idealna zieloną barwę.Przelałam swój eliksir do próbówki,zakorkowałam i oddałam szanownemu nietoperzowi.Rozejrzałam się po sali i stwierdziłam ,że wiele osób też skończyło swoją prace.Nawet Harremu i Ronowi się jakoś udało.Z tego co zaobserwowałam Snape obserwował mnie przez cała lekcje.Lekcje się skończyły , a my udaliśmy się na wróżbiarstwo. Profesor Trelawney dość dziwną osobą.Co lekcje przepowiadała komuś choroby lub śmierć.Niestety to padło na mnie .
-Moja droga-zwróciła się do mnie .
-To czego się tak boisz , a jednocześnie z czy chciała byś się zetknąć zdarzy się 27 października.
-Ah...to cudownie ?
To czego się boje , a jednocześnie z czym chciałabym się zetknąć ? Serio ? Resztę lekcji przespałam .Obudził mnie Ron 5 minut przed końcem lekcji , za co spojrzałam na niego wzrokiem ,którego przestraszył by się sam Voldemort , a on głupkowato się uśmiechną.Uratował go dzwon .Na historii magii zdecydowałam się napisać list do Hany.Opowiedziałam jej krótko o podróży do szkoły oraz trochę o niej samej ,o Snape ,o Weasleyach i Harym oraz Hemionie.Lekcja ta nie była taka zła. Gdy zadzwonił dzwon udałam się szybko do sowiarni wysłać list. Gdy byłam już na miejscu ,odnalazłam szybko moją sowę i wyciągnęłam rękę , a ta znalazła sie szybko na niej .Zamocowałam list i powiedziałam :
-To do Hany , a ta od razu odleciała.Szłam na resztę obiadu ,gdy po drodzę spotkałam profesora Lupina.
-Dzień Dobry profesorze .-przywitałam się grzecznie.
-A to ty Elizabeth ,dzień dobry.Co się stało,że nie jesteś na obiedzie ?-zapytał
-Byłam w sowiarni by wysłac list do mojej cioci ,która się mną teraz opiekuje od kiedy mieszkam w Angli.
-Dorcas Meadowes musiała być twoją ciotką. Prawda ?Byłen z nią na tym samym roku w Gryffindorze ,ale dobre 13 lat temu słuch po niej zaginł.Wiesz może co u niej ?-zapytał
-Dorcas była moją mamą i od urodzenia mieszkaliśmy we Francji w malowniczym miasteczku . w Douai.Mama zmarła w lipcu.
-Co? To nie możliwe !Bardzo mi przykro z tego powodu. Dorcas była moją przyjaciółką.Mam nadzieję ,że jakoś sie trzymasz.Gdybyś czegoś potrzebowała ...
-Dziękuję ,że się pan o to pyta .Jakoś się trzymam.Mam wspaniałych przyjaciół,którzy nie daja mi myśleć o stracie .Gdy znajdę się w potrzebie będę pamiętać o panu ,ale to działa w dwie strony.-dodałam i lekko się uśmiechnęłam .
Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali , profero sierował się do stołu nauczycielskiego , a ja do stołu Gryffindoru. Wyszukałam wzorkiem znajomych , po czym się do nich skierowałam.
-Co tam ?Pewnie tęsknilścieza mną ? -zapytałam uśmiechając sie przy tym .
-Za tobą ? Nigdy ! -skwitował Harry uśmiechając się.
-Tak wgl to gdzie byłaś ?
-Skorzystałam z przerwy obiadowej i skoczyłam szybko do sowiarni wysłać list do Hany-odpowiedziałam nakładając sobie przy ty sałatki.
Po posiłku udaliśmy się w stronę pokoju wspólnego gryfonów by przygotowywać się do dalszych lekcji .Następna była obrona przed czarna magią.Po dzwonku gdy weszliśmy do klasy na jej środku stała szafa.Profesor Lupin zarządził dziś lekcję praktyczną.Ustawiliśmy się na środku.Oczywiście kątem oka zauważyłam Malfoya z jego ignorancja wypisaną automatycznie na twarzy.Zdziwiłam się jego obecności .Przecież był tak bardzo ciężko chory .Skupiłam się na lekcji.
-Ciekawe .Prawda.-zapytał profesor ,który przechadzał sie po sali.
-Czy ktoś z was może już wie co się kryje w szafie ?-kontunował czarodziej.
-To na pewno jest bogin-odpowiedział znajomy Harrego oraz Rona.
-Bardzo dobre panie Thomas.
-A teraz może powie mi ktoś jak wygląda bogin ?
-Nie wiadomo-odpowiedziała Hermiona , która pojawiła się z nikąd.Poraz kolejny w ciągu kilku chwil ,choć nie tylko ja zauważyłam jej nagłe pojawienie się na lekcji.Ron również .
-Bogin to widmo.Przybiera postać czegoś czego ktoś w danej chwili się boi.-kontynuowała moja współlokatorka.
-Dlatego jest taki ...
-Przerażający -skończył za nią Remus.
-Na szczęście istnieje bardzo proste zaklęcie obezwładniające .
Przećwiczyliśmy je razem ,bez różdżek.Podczas ćwiczeń zdarzyło mi się usłyszeć marudzenie młodego arystokraty.Z tego powodu prychnęłam niczym kotka.
-Same zaklęcie nie wystarczy ,bogina tak na prawdę może wykończyć ... śmiech.Wystarczy ,że wyobrazimy sobie coś śmiesznego.
-Nevile ?Możesz tu podejść ?
Chłopak podszedł nie chętnie.
-Co Cię najbardziej przeraża?-spytał Lupin.
-P-profesor S-Snape -wymramrotał.Po sali rozległ się śmiech.Profesor Lupin powiedział coś cicho pod nosem .Udało mi się to usłyszeć i brzmiało to jak :Ta ,nie tylko Ciebię.Rzuciłam mężczyźnie spojrzenie pełne zdziwienia,ale ten tego nie zauważył i wytłumaczył zadanie Nevile.Gdy skończył , ten stanął przed szafą ,a Remus machnął różdżką.Zastanawiało mnie co wyobrazi sobię Nevile gdy nagle z szafy wyszedł Snape. Szedł pewnym krokiemc.Wyglądał jak ogryginał. Chłopak stał kilka chwil ,kiedy wskazał na różdżką i wykrzyknął :
-Riddiculus !
Nasz nietoperz zamiast posiadać swoją standardową czarną szatę to posiadał zielony kombinezon babcijny ,szal z lisa ,na głowie chyba kapelusz z orła i na dodatek czerwoną torebkę z rodem z mugolskiej bajki -teletubisiów.Gdy tylko go ujrzeliśmy cała sala wybuchła śmiechem .Nawet nas drogi profesor się zaśmiał .
Naszym zadaniem było zmierzać się z własnym boginem.Dla lepszej atmosfery nauczyciel puścił ze starego gramofonu zabana muzykę.Rozpoczeła się walka o to kto pierwszy.Ślizgoni jak zwykle się przepychali ,choć nic im to nie dało.Pierwszy był Ron.Jego widmem był pająk.Zrobił przerażoną mine ,ale poradzil sobie z nim dołańczając mu wrotki .Dzięki temu owad nie był już taki przerażający.Kolejną osoba była Parvati.Poradziła sobie z wielkin wężem zamieniając go w klauna zabawke.Byłam kolejną osobą.Stałam przed nim nie wiedząc czego się boje.Klaun przemieniał się w mój bogin.Wielką niewiadomą było co zobacze.Po chwili oczekiwania ujrzałam wielkiego ,czarnego psa , z wielkimi zębami.Można by stwierdić iż był to wilk.Stałam i nie wiedziałam co robić ,a zwierzę zbliżało się w moją stronę.Wziełam się w garść i wykrzykłam zaklęcie , a pies zamienił się w małego puchatego szczeniaka ,który zaczął gonić swój ogon.Zaczełam się śmiać jak kilka innych osób.Skierowałam się w stronę końca sali przybijając piątkę z Ronem oraz Harrym,który był następny.Zdawało mi się ,że profesor patrzył dziwnie na mnie gdy zobaczył mojego bogina.Pottet stał przed szczeniakiem z oczekiwaniem na własne widmo.Myślałam iż jego boginem będzie Voldemort lecz nie tylko ja się przeliczyłam jak zobaczyliśmy dementora.Niestety nie dane było mu się z nim zmierzyć , ponieważ do akcj wszedł Lupin.Stanął z jabłkiem w ręku przed strażnikiem , a po chwili pojawił się księżyc w pełni ,który stał się balonikiem z ,którego uszło powietrzę i zamknięto go w szafie.Nauczyciel przeprosił i zarządził koniec lekcji ,z czego dużo osób nie było zadowolonę .Wziełam torbę i wyszłam z sali żegnając profesora i rzucając mu pełne zdziwienia spojrzenie.
===================================
Napisałam .Dużo się męczyłam nad lekcją z Remusem .Mam nadzieję iż was nie zanudziłam :) Czekam na komentarze.
Umiliłaś mi czas oczekiwania na „Drakulę"
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę straszliwie mi się podobał, ale troszkę zdziwiło mnie, to że Elizabeth nie boi się niczego.
Pozdrawia i weny,
Esme Anne Cullen
Haha xD Bardzo cieszę się ,że ci się podoba :) Jakoś tak się zdarzyło ,że się nic nie bała XD Miała bać się pająków tak ja oraz Ron xD
UsuńRozdział cudny! Heh... Snape chyba nie mógł uwierzyć w to co czytał. I dobrze mu tak! Ciekawa jestem czy Lupin domyśli się, że skoro Elizabeth jest córką Dorcas to kto jest jej ojcem... No cóż. Życzę weny i pozdrawiam ~Dorcas
OdpowiedzUsuńCzy Lupin się domyśla ? Myśle ,że powoli wszystko okaże się w przyszłych rozdziałach :) Dzięki za komentarz :)
OdpowiedzUsuńZielono oka